PiS-owski rząd bardzo chętnie zrezygnował z prac nad podatkiem cyfrowym w 2019, w zamian za wdzięczność ówczesnej amerykańskiej administracji. Obecna ma dokładnie te same argumenty, skąd więc ten nagły przypływ odwagi u pisowskich dygnitarzy? A może nie chodzi wcale o cyfrowych gigantów?
Unia Europejska i OECD pracują nad rozwiązaniami dotyczącymi opodatkowania cyfrowych przedsiębiorstw o światowym zasięgu. Osobiście, regularnie naciskam i apeluję o przyspieszenie tych prac w ramach Wspólnoty. Skąd więc nagle, po tylu latach pomysł, że potrzebne są rozwiązania krajowe? A może wcale nie chodzi o cyfrowych gigantów?
Ze wstępnych analiz wynika, że z planowanej „składki” cyfrowi giganci zapłacą niecałe 20%. Reszta spada na polskie media, które mają czelność nie wspierać władzy. Z planowanych wpływów około połowy ma zaś wrócić do mediów, ale już niekoniecznie tych samych. To zależeć będzie od politycznej decyzji i przychylności. Może więc wcale nie chodzi o cyfrowych gigantów?
Może więc, wystarczy nie kłamać i przyznać, że jedynym celem rządowego projektu jest uduszenie tych, którzy nie chcą „popierać i nie przeszkadzać”?
Marek Belka, eurodeputowany